poniedziałek, 10 listopada 2008

Bank, stres i happy end

Zaraz po tym jak ostatnio napisałem, że sprawy idą wręcz idealnie musiał pojawić się mały zgrzyt. Byłoby zbyt pięknie gdyby wszystko udało się załatwić bez problemów. Bank doprowadził nas prawie do szaleństwa i do 2-dniowego nerwowego oczekiwania na uruchomienie kredytu. Było to tak:

31 października (piątek)

Podpisaliśmy akt notarialny i zaraz po wyjściu od notariusza zawieźliśmy do banku. W akcie ustaliliśmy, że bank przeleje kasę do 12 listopada. Aby spełnić wszystkie warunki uruchomienia kredytu musieliśmy opłacić ubezpieczenie niskiego wkładu oraz wykupić polisę ubezpieczeniową, aby zrobić cesję na bank. Tyle z naszej strony. Na odchodne Pani z banku powiedziała, że przelew pójdzie może nawet w poniedzialek i proszę czekać na telefon.

3 listopada (poniedziałek)

Czekam na telefon. Nikt z banku nie dzwoni, więc dzwonię sam do banku. Dowiedzialem się, że uruchomienie kredytu jest ostatecznie zaplanowane na środę.

5 listopada (środa)

Brak informacji z banku mimo, że Pani obiecała zadzwonić gdy środki wejdą na konto. Sam dzwonię koło 16 i dowiaduję się, że jest jakiś problem z polisą. Nie wiem dokładnie o co chodzi, ale centrala dopatrzyła się jakiegoś uchybienia dotyczącego polisy w umowie kredytowej i musimy podpisać aneks. Zostały 3 dni robocze czasu na przelanie środków, a bank teraz zorientował się że jest coś nie tak!? Jeśli środki nie wpłyną do 12 listopada na konto właścicielki, to zgodnie z aktem notarialnym może rozpocząć egzekucję na podstawie tzw. "trzech kos" (art. 777 §1 pkt 4 Kodeksu cywilnego). Pani zobowiązuje się następnego dnia załatwić naszą sprawę.

6 listopada (czwartek)

Znowu brak odzewu ze strony banku. Gdyby nie to, że sam dzwonię co kilka godzin i wyciągam informacje, to pewnie do dziś nic byśmy nie wiedzieli. Ostatecznie koło 18 uzyskuję ustnie potwierdzenie, że aneks możemy podpisać po uruchomieniu kredytu, a nie koniecznie przed. Przelew ma pójść jutro, czyli w piątek.

7 listopada (piątek)

Jest! Poszedł przelew i wyjątkowo tym razem to z banku zadzwonili do mnie, a nie odwrotnie. Wieczorem dostałem też potwierdzenie właścicielki (byłej), że ma już środki na koncie.

 

Ostatecznie skończyło się dobrze, ale momenty emocjonujące były. Najbardziej wkurzające w tym wszystkim było kompletne olewanie, brak kontaktu i przede wszystkim jasnych wyjaśnień ze strony banku. Zacząłem nawet podejrzewać, że specjalnie zwlekają z przelewem czekając aż spadnie kurs CHF, bo naliczenie kwoty we frankach miało być na podstawie kursu z dnia uruchomienia kredytu.

Brak komentarzy:

Related Posts with Thumbnails