piątek, 19 lutego 2010

Kalosze i korytarze, korytarze (w oczekiwaniu na wiosnę)

Drugi dzień u mnie optymistycznie za oknem świeci słońce i temperatura na plusie i topi się, topi.  Na tą prawdziwą (przywoływaną i wyczekiwaną niemal na każdym blogu na którego zaglądam:) ) wiosnę przyjdzie nam jeszcze  poczekać. Ale jak już przyjdzie to będzie mokro - wtedy przydadzą się kalosze :)

Moje to był zakup impulsywny - ale muszę przyznać jestem z nich bardzo, bardzo zadowolona. Wypróbowane już jesienią wprawiały mnie w pozytywny nastrój gdy widziałam ich różowe kropki odbijające się w kałużach. W dodatku są ocieplone "miśkiem" więc w cale nie jest w nich zimno. Taki drobiazg jak kolorowe kalosze w deszczowe i mokre dni mogą sprawić ogrom radości.

Zwróciłam swego czasu uwagę na to, że na zdjęciach korytarzy są one dość często prezentowane - ciekawe dlaczego co? Moim zdaniem są bardzo fotogeniczne.  Poniżej kilka zdjęć korytarzy z kaloszami (niektóre cudnie kolorowe) a później kilka zwykłych (już bez kaloszowych)  impresji korytarzowych.

Na za kończenie piosenka Sigur Ros - Hoppipola czyli  o skakaniu po kałużach. Uwielbiam ten utwór i ten teledysk - za pokazanie radości życia i tego, że dziecko jest w każdym z nas. Nie wstydźcie się wiosną po deszczu poskakać po kałużach :)

Miłego weekendu życzę














































fragment tłumaczenia:

"...skakanie w kałużach
z uśmiechem na twarzy
wirujemy w koło
trzymając się za ręce
rozmazuje się nam cały świat..."

Zdjęcia z: Design ShimmerDeco DetectiveBeauty CommaDesign Sponge i moje

środa, 17 lutego 2010

Z pchlego targu

Jakaś taka ostatnio bez sił i chęci jestem. To chyba przez brak słońca.  W niedzielę tradycyjnie już wypad na Młyn na graty. Tym razem w poszukiwaniu - wieszaków (takich żeliwnych co by z nich zrobić wieszak na korytarz a może jakiś do łazienki by się nadał), gazetownika i kinkietów. Wróciłam z wazonem, 2 ramkami i pojemnikami szklanymi do łazienki. I z poczuciem stracenia okazji na spożywanie posiłków przy stole (była okazja 130 zł - za stół taki prawie art deco - tyle że nie okrągły a prostokąt z zaokrąglonymi rogami). No i przez ten bark pełnej krągłości jego, musiałam mieć czas do namysłu. I ten czas podstępnie wykorzystała jakaś para kupując ten stół. Trudno...

A to zakupy czyli turkusowy wazon do sypialni:





Oraz pojemniki - jeden na płatki kosmetyczne a kolejne na razie na sól kąpielową i szampon:



Pozdrawiam i słońca życzę

środa, 10 lutego 2010

Łazienki ciąg dalszy czyli znowu remontowo

W ciągu minionego tygodnia nastąpił w naszym mieszkanku spory postęp. Wszystko można powiedzieć, za sprawą pozytywnych zbiegów okoliczności. Ostateczny remont łazienki planowaliśmy na wiosnę ale tak się złożyło, że panowie mogli pojawić się w miniony wtorek (02.02). Po niecałym tygodniu - w poniedziałek - zostawili nas z "nową" łazienką.

Przed nami jeszcze sporo prac: malowanie, kontakty, montaż oświetlenia, montaż drzwiczek rewizyjnych, jakiś pomysł na zamknięcie szafki pod umywalką (JAK BY KTOŚ MIAŁ POMYSŁ NIECH PISZE) i cała zabawa z dekoracjami (swoją droga ciekawa jestem ile z tego co chciałam jakiś czas temu uda się zrealizować). Część prac mam nadzieję uda się przeprowadzić w najbliższą sobotę. A zakupy dodatków - cóż czas ruszyć na poszukiwania, gdyż zostałam zaskoczona tempem remontu łazienki i nie mam nic.

Sam projekt łazienki a w szczególności rozłożenia płytek też zacznie ewoluował od tego czasu. Półki są nad zabudową toalety  a nie nad wanną, lustro będzie mniejsze i w ramie, mniej tych czarnych płytek wyszło a ściany nie będą białe, no i fuga - też nie biała a jasnoszara :)

Z płytkami to była spora improwizacja - po pewnej historii z nieudanym ich położeniem, która miała miejsce jesienią (której to lepiej nie będę opisywać), domówiliśmy 6 m2 tych ściennych. Niestety panowie nas poinformowali, że tak z metra to zabraknie - a płytki to kupowaliśmy daleko, nie ma ich na magazynie, w sklepie to już w ogóle. No i zaczęły się kombinacje - efekt jest taki, że mamy więcej mozaiki białej niż planowaliśmy - nie byłam przekonana na początku ale teraz jestem zadowolona.

Na razie prezentuję Wam stan przed i po wejściu fachowców, czyli mocno remontowy a nie urządzeniowy.

Tak mniej więcej było od czasu po wyburzeniu i wymianie instalacji i prowizorycznym zamontowaniu wanny i umywalki.



Tak po pierwszym dniu działania naszych fachowców:



A tak po opuszczeniu łazienki przez fachowców w poniedziałkowy wieczór:









Wybaczcie jakość zdjęć, rolkę papieru i tą deskę na podłodze (żeby nie wchodzić na część świeżo położoną) ale chciałam jak najszybciej uwiecznić to dzieło :)

wtorek, 9 lutego 2010

Dziergane ozdoby w mieszkaniu

Nie lubię lutego. Na dworze dalej mróz. Wychodzić się nie chce. I ciemno wcześnie. Dlatego właśnie zima to dobra pora na robótki ręczne - te długie i ciemne wieczory sprzyjają takiej pracy. Myślę, że zimą też cieplej się robi w otoczeniu przedmiotów wykonanych z wełny czy włóczki. A co można zrobić - pomysłów jest duuużo. Same ozdoby choinkowe to niewyczerpane morze możliwości. Sama jestem totalnym beztalenciem w takich sprawach więc popijając ciepłą, aromatyczną herbatkę zamieszczam kilka zdjęć z przedmiotami i pomysłami, które mi przypadły do gustu.

Oczywiście "dziergane" pufy i poduchy:

pufa na drutach





To mi się szczególnie spodobało - taki jelonek ubrany w ciepły sweterek:

dziergany jelonek

Świetny pomysł na "makatkę" - jak wielki, ciepły szal otulający ścianę:



Wykończenie tego dywanu - śliczne:



I jeszcze jedne pufy:

pufy zrobione na drutach

Można też z wełny i włóczki zrobić osłonki na doniczki:



szczegóły znajdziecie tutaj



a na te tutaj

I jeszcze pomysł na zawieszki, w których można umieścić np. słoiczki z kwiatami:

szczegóły tutaj

Te poduszki to też pomysł DIY:



tutaj

I jeszcze szydełkowe kamienie:



znalezione tu

I jeszcze szydełkowe ozdoby na klosze oraz wełniane bransoletki z Design Sponge:





Wśród takich  ozdób cieplej prawda?

Zdjęcia z Desing*Sponge, Vosages Paris i Design Shimmer

czwartek, 4 lutego 2010

Odnawianie - młynek do kawy

Tym razem o tym co u nas. Otóż jakiś czas temu zawisł w kuchni (jeszcze nie skończonej oczywiście) - młynek do kawy, o którym pisałam jakiś czas temu.



Deseczka na której wisi jednak nie doczekała się bielenia ale została potraktowana tak jak blaty - czyli bejcą wenge a potem olejem.  Metalowe części zostały wyczyszczone - ale nie tak do końca, żeby jednak było widać, że to stary przedmiot a nie jakaś "nówka".  Efekt jest taki:







Dalej niestety nie znalazłam brakującego szklanego pojemniczka, na zmieloną kawę (na kolejnym niedzielnym wypadzie na Pchli natknęłam się tylko na dwa całe młynki ) więc póki co młynek pełni tylko funkcję ozdobną. Łudziłam się, że będzie pasował pojemniczek na przyprawy z IKEA - ale niestety nie pasuje. Cóż nie wszystko stare z nowym chce się dać połączyć ;)



Related Posts with Thumbnails