Za oknem gorąc a my sobie jeszcze w mieszkaniu podgrzewamy temperaturkę. Po zakupie nowej opalarki (i tym razem zapoznaniu się z instrukcją jej obsługi) przystąpiłam do dzieła usuwania farby olejnej z drzwi.
Dlaczego nie nowe?
Z tymi drzwiami jest generalnie tak, że nie są jakieś najładniejsze – proste, ale drewniane. Nowe drewniane drzwi są dość drogie, a poza tym wiąże się to z wymianą ościeżnic, tak więc zdecydowaliśmy się na odnowienie tych co są. Zresztą nawet nie o pieniądze tu chodzi ale o to, że jak coś jest w dobrym stanie to po co to wyrzucać, skoro wystarczy trochę pracy by "lśniło dawnym blaskiem". Wiele rzeczy produkowanych obecnie jest nietrwała, kiepskiej jakości, jakaś taka "plastikowa" jak np. dla mnie są panele podłogowe. Dominuje kultura jednorazowości. Ludzie wyrzucają coś, co można by jeszcze naprawić ale w tej samej cenie można kupić już coś nowego i "lepszego". Niestety jest też tak, że produkowane obecnie przedmioty nie nadają się do naprawy - są projektowane jako rzeczy jednorazowego użytku, jednego sezonu. Oboje lubimy stare przedmioty - dla mnie mają duszę i jakiś taki urokliwy klimat. Zresztą jak coś przetrwało wiele dziesiątków nieraz lat, to znaczy, że jest naprawdę solidnie wykonane, a przez ile rąk nieraz przeszło, ile historii ma w sobie...
Wracając jednak do drzwi, na Desing*Sponge znalazłam inspirujący wpis o drzwiach Amandy z opisem co i jak należy zrobić. O coś podobnego nam chodzi więc myślę, że powinno się udać.
Usuwanie farby olejnej
No ale najpierw trzeba nasze drzwi pozbawić starej warstwy farby (a w zasadzie kilku warstw). Praca dość monotonna w trybie 15 min. opalania 10 min przerwy, żeby się opalarka nie przegrzała. Do „opalenia” 4 skrzydła drzwi + ościeżnice. Z pomocą przyszedł kuzyn, który dzielnie przez 3 kolejne dni w zamian za obiady opalał i skrobał. Teraz należy drzwi wyszlifować i będą gotowe do dalszej obróbki. Jak dla mnie takie opalanie to całkiem fajne zajęcie, choć drzwi - drzwiom nie były równe. W większości najpierw po podgrzaniu bez problemu, wielkimi płatami, schodziła pierwsza warstwa olejnicy. Druga była już trudniejsza do usunięcia - trzeba było podgrzewać aż zrobiły się "bąbelki" z farby i potem, wkładając w to trochę wysiłku, skrobać szpachelką przesuwając się za opalarką. Muszę jednak przyznać, że zapach opalanej farby nie jest zbyt przyjemny i bez ciągłego wietrzenia nie dało by się w mieszkaniu wytrzymać.
Pozdrowienia dla wszystkich walczących z farbą olejną :)
2 komentarze:
Przede mną też jest opalanie, póki co opalona jest tylko jedną framugę, a kurz po szlifowaniu latał jeszcze przez miesiąc i osadzał się na meblach, ale efekt ...
Jak się uporam jeszcze z drzwiami to pokarzę efekty u siebie.
[...] mimo wszystko udało nam się coś popchnąć do przodu. Jakiś czas temu pisałam o tym, jak opalaliśmy i czyściliśmy nasze drzwi wewnętrzne. W międzyczasie zaprojektowaliśmy sobie nasze [...]
Prześlij komentarz