Szafki kuchenne - drewniane - zrobił pradziadek stolarz. Szkoda, by było wyrzucać - zwłaszcza, że są zupełnie nie zniszczone (lite drewno), solidnie wykonane i mają swój urok. Właśnie kończę odnawianie - zostały jeszcze dwie wiszące - w sumie jest 5. Najpierw trzeba było poodkręcać stare zawiasy, uchwyty, potem - uzupełnić ubytki szpachlą do drewna. Następnie - szlifowanie i malowanie. Szafki pomalowałam farbą akrylową w kolorze "pastelowa orchidea". Kupiliśmy nowe zawiasy, magnesy i gałki. Muszę jeszcze "nawoskować" listewki, żeby szuflady lżej chodziły. A oto efekt:
Ja jestem bardzo zadowolona - zwłaszcza, że to pierwsze moje odnawianie na taką skalę :)
4 komentarze:
Tak się cieszę że do mnie zajrzałaś bo dzięki temu ujawnił mi się Twój blog. Bardzo się cieszę!Mam trochę zaległości do nadrobienia i biorę się do czytania! będę wpadać i kibicować!
Mi również bardzo miło - ja tez niedawno trafiłam na Twój i powoli nadrabiam zaległości czytelnicze :)
Wyglądają przepięknie! Jak to dobrze, że są jeszcze ludzie, którzy wszystkiego nie wyrzucają...
pozdrawiam Cię serdecznie Właścicielko pięknych szafek :)
Wyglądają przepięknie. Jak to dobrze, że są jeszcze ludzie, którzy wszystkiego nie wyrzucają...
Pozdrawiam Cię serdecznie
Właścicielko pięknych szafek ;)
Prześlij komentarz