Pierwszą część urlopu spędziliśmy u znajomych na południowym wybrzeżu - w Bournemoth i okolicach.
Urocze miejscowości - większość osiedli to niemal identyczne domki, wille, kamieniczki. Mieszkaliśmy w jednej z takich uroczych "willi", której wnętrze utrzymane było w bardzo, że tak powiem vintagowym klimacie.
Kuchnia cała tonęła w błękitach i w pamiątkach przywiezionych przez właścicielkę z całego świata.
Zauroczyła mnie ta podkładka w wielkie grochy:
Jedna z toalet - cała w tapecie w kwiatki z zasłonką w identyczny deseń:
Urocze lampy i okna z witrażami:
Do tego wszędzie wykładzina :)
Było bardzo przytulnie i bardzo angielsko - choć jak dla mnie - za dużo wszystkiego trochę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz